Mt Kościuszko

Jeśli w ogóle istnieje w Koronie Ziemi góra łatwa, to jest nią Góra Kościuszki (2230 m n.p.m.) w Australii. Można powiedzieć, że jest to obły odosobniony masyw (100 km do Canberry i 450 km do Sydney), górujący nad płaskowyżem australijskim równym jak stół. Góra położona jest w Górach Śnieżnych w paśmie Alp Australijskich. Jednak śniegu można się tam spodziewać co najwyżej w zimie, kiedy to cały masyw wraz z pobliskim miasteczkiem Thredbo zamienia się w eldorado narciarskie. W lecie zaś następuje najazd zdobywców Korony Ziemi i przedstawicieli Kraju Kangurów, którzy tak bardzo dali się już górze we znaki, że ścieżkę zabezpieczono z pomocą metalowych kratek znajdujących się kilkanaście centymetrów nad podłożem. W ten sposób Kosciuszko National Park stara się chronić delikatny ekosystem Góry Kościuszki.

Przypuszcza się, że wchodzili na nią Aborygeni już wiele setek lat przedtem, zanim biały człowiek postawił w ogóle stopę na kontynencie australijskim. Nazywali oni górę Targangil. Jeśli chodzi o tę polską ogólnie przyjętą nazwę, autorem jej był pierwszy zdobywca góry Edmund Paweł Strzelecki, polski podróżnik i badacz. Właściwie, to nie ma dziś pewności, czy rzeczywiście wszedł on na szczyt najwyższej góry Australii, ponieważ nazwę tę nadał jej na cześć Kopca Kościuszki w Krakowie, który miała ponoć przypominać zdobyta przez niego w Australii góra, a obecnie wiadomo, że to nie Góra Kościuszki, tylko raczej góra Townsed znajdująca się w pobliżu i nieco niższa od Góry Kościuszki przypomina krakowski Kopiec... Ale nazwa pozostała, z początku wprawdzie tragicznie przekręcana na Mount Kosciusko (no, cóż, nasza problematyczna polska pisownia ;-), a potem, po długiej batalii wspieranej, m.in. przez Ojca Świętego Jana Pawła II przywrócono nazwę Kosciuszko. "Ś" udało się Australijczykom jakoś uniknąć - nikt już nie miał serca wymagać od nich tego strasznego znaku. Ale na próżno dziś nadstawiać ucha na dźwięk znajomo brzmiącego w Australii słowa- zamiast nazwiska naszego rodaka, usłyszymy coś brzmiącego w przybliżeniu jak: kozzy-josko. No, cóż, ale chociaż nasz generał ma swoją górę na Antypodach...

Góra ta praktycznie nie prezentuje żadnych trudności wspinaczkowych - wejście na nią przypomina wędrówki po Bieszczadach. Jedynie w zimie, gdy występują obfite opady śniegu i pojawiają się mgły, można mieć kłopoty z orientacją i trafieniem na wierzchołek. W lecie natomiast wejście na Mount Kosciuszko można zakwalifikować jako lekki trekking, szczególnie, że od strony miejscowości Thredbo do wysokości mniej-więcej 1900 m n.p.m. wiedzie wyciąg (do przejścia pozostaje 6 km wygodną ścieżką), a z drugiej strony na samą przełęcz Charlottes prowadzi asfaltowa droga (stąd na szczyt trzeba przejść 8 km). Generalnie góra jest tak prosta, że już w 1898 r. zdobyto ją na rowerze!

Czy warto tam się więc w ogóle wybrać? No, cóż, nie jest to może ambitny cel wspinaczkowy, ale Australia to przepiękny kontynent, więc przy okazji "zdobywania" Mount Kosciuszko można też zwiedzić co nieco na Antypodach - Sydney, Canberra, Wielka Rafa Koralowa - żeby wymienić tylko te najbardziej znane miejsca warte odwiedzenia. A przecież jest ich dużo więcej, więc z całą pewnością warto lecieć na drugi koniec świata na Górę Kościuszki!


Copyright © 2005-2007 7summits.pl All rights reserved.